Czasami brakuje sił. Samotne wychowywanie dzieci obarczonych dysfunkcjami to codzienna walka. Nie pozwalam sobie na słabość, bo wewnętrzny głos karci mnie gdy tylko na chwilę odpuszczam. Przecież mają tylko mnie. To ode mnie zależy jak zafunkcjonują i jak będzie wyglądało ich życie.
Julia ma prawie 6 lat. Od drugiego roku życia znajduje się pod opieką psychiatry. Gdy inne dzieci stopniowo osiągają kolejne szczeble rozwoju, ona od lat dodatkowo mierzy się ze swoją nadpobudliwością i zdiagnozowanym zaburzeniem hiperkinetycznym (F80.0).

Moja córeczka nie potrafi funkcjonować w grupie. Julia ma kłopoty z przestrzeganiem ustalonych zasad. Nie potrafi radzić sobie z przegraną albo ma problem ze spokojnym czekaniem na swoją kolej. Nie wiem nigdy jak zareaguje w miejscu publicznym. Obawiając się oceniania przez innych jej zachowania, unikam sytuacji mogących narazić córkę na nieprzyjemności. Martwi mnie, że jej stan wpływa na relacje z rówieśnikami. Jest odtrącana jako ta niegrzeczna. Pragnę za wszelką cenę zapewnić Jej najlepsze, radosne dzieciństwo i dobry start w dorosłe życie. Wymaga to ogromnej pracy. Marzę, aby miała szansę korzystać z wszelkich zajęć i terapii pozwalających jej pokonywać ograniczenia. Julia chodzi do przedszkola integracyjnego. Oprócz tego uczęszcza trzy razy w tygodniu na specjalistyczne zajęcia i rehabilitację. Dzięki nim widzę, że robi postępy. Ćwiczy koncentrację i współpracę w grupie. Wiem, że jest w stanie lepiej funkcjonować wśród rówieśników i właściwie rozwijać się. Przed nią nauka szkolna, która będzie kolejnym trudnym i wymagającym dla nas etapem. Wychowuję dzieci sama. Pracuję osiem godzin dziennie od poniedziałku do piątku. Aby wszystkie wydatki pospłacać, dorabiam również w weekendy. Pragnę dla moich dzieci normalnego życia. Proszę wszystkich dobrych ludzi, okażcie wsparcie moim dzieciom.

