Nie znamy innego świata poza tym, którego centrum stanowi nasz   35 – letni syn.

Mariusz,
Zduńska Wola

Nie znamy innego świata poza tym, którego centrum stanowi nasz 35 – letni syn.

Porażenie mózgowe,upośledzenie umysłowe w stopniu znacznym, koślawość stóp, padaczka lekooporna

Nie znamy innego świata poza tym, którego centrum stanowi nasz   35 – letni syn.

Mariusz mimo swoich 35 lat, w wyniku dziecięcego porażenia mózgowego, oraz upośledzenia w stopniu znacznym, zatrzymał się w swoim rozwoju na etapie 3-letniego dziecka. Nie mówi, bardzo słabo chodzi. Jest nadpobudliwy, agresywny i dokuczliwy. Wymaga ścisłej opieki. Nie panuje nad swoimi reakcjami. W złości przeraźliwie krzyczy, niszczy meble, wybija szyby….
Jedyną naszą szansą na spokój i ukojenie, jest ucieczka poza mury domu - do natury – do ciszy. Godzinami przebywamy z Mariuszem na dworze. Naszym ograniczeniem jest sprzęt, a ściślej jego brak.

Życie biegło nam tak- jak każdemu. Wielka miłość, zakochanie. Kolejno ślub i plany o dziecku. Wszystko szło bez problemu. Zaraz po ślubie, tj. w 1981 roku żona zaszła w ciąże. Niestety nie udało się tej ciąży utrzymać. Później, przez kolejne 2 lata staraliśmy się ponownie o dziecko. Liczne badania nie wykazały żadnych problemów, a mimo to, nasze starania o dziecko były nieskuteczne. W końcu, po leczeniu farmakologicznym udało się! Owoc naszej miłości – syn Mariusz-pojawił się na świecie. Nasza radość była ogromna. Cała miłość spłynęła na naszego chłopca. Każdy uśmiech, gaworzenie, chłonęliśmy garściami, będąc tak szczęśliwymi jak nigdy przedtem i niestety już nigdy potem… Syn nie rozwijał się prawidłowo. Stwierdzono porażenie mózgowe i upośledzenie umysłowe w stopniu znacznym. Mieszkaliśmy na 16 m2 u rodziców żony, które były jednocześnie pokojem i kuchnią. Pierwsze kroki Mariusz zaczął stawiać w wieku 5 lat. Nadal nic nie mówił. Nadpobudliwość w ciągu dnia była nie do opanowania. Całymi dniami i nocami przeraźliwie płakał, krzycząc do tego w niebogłosy.

W 1986 roku dostaliśmy się do Centrum Zdrowia Dziecka. Tam po kilku wizytach i licznych badaniach nie znaleziono przyczyny jego choroby. Wszyscy dookoła radzili, aby oddać Mariusza do zakładu opieki, gdyż jego stan pogarszał się i nie rokował poprawy.

W 1987 roku zmieniły się nam warunki mieszkaniowe. Dostaliśmy mieszkanie zakładowe w Zduńskiej Woli. Mariusz w tym czasie dorastał i przybierał na wadze. Kiedy przekroczył 100 kg, zaczęły się problemy z chodzeniem i poruszaniem po schodach. Mariusz nosi buty ortopedyczne robione na miarę ze względu na koślawość stóp. Mieszkaliśmy na 3 piętrze. Wchodzenie i schodzenie po schodach to była jedna wielka gehenna. Praktycznie od jesieni do wczesnej wiosny nie wychodziliśmy z Mariuszem na zewnątrz. W wieku 18 lat, Mariusz po raz pierwszy dostał padaczki, która okazała się niestety lekooporną. Napady dają o sobie znać bardzo często – nawet do kilku razy w tygodniu. W 1993 roku zakład pozbywał się nieruchomości i za 2 % wartości wykupiliśmy mieszkanie na własność. Za wszelką cenę chcieliśmy zamienić mieszkanie na dom. Mariusz nie był już w stanie samodzielnie zejść po schodach, a każdorazowe wnoszenie i znoszenie syna z trzeciego piętra, było dla nas wielkim ciężarem. Nie mając zdolności kredytowej, czekaliśmy aż do 2014 roku, kiedy to jeden z banków udzielił nam kredytu na kwotę 60 tyś złotych, co pozwoliło nam zmienić mieszkanie na dom i otworzyć świat przed Mariuszem. Teraz syn przebywa na dworze praktycznie od rana do wieczora. Chodzimy na spacery wożąc go wózkiem inwalidzkim. Mariusz praktycznie nie chodzi. Po przejściu kilkudziesięciu kroków pękają mu stopy, których leczenie ze względu niegojące się rany trwa kilka miesięcy. Razem z żoną również odczuwamy już trud codzienności, który stał się sensem naszego życia. Ze względu na problemy ze stawami, żona ma coraz mniej sił na spacery. Stąd nasza ogromna prośba do Państwa.

POMÓŻCIE NAM UZYSKAĆ KWOTĘ 15 000 zł, NA ZAKUP RIKSZY DO PRZEWOZU OSOBY NIEPEŁNOSPRAWNEJ.

Posiadanie sprzętu tego typu, bardzo by nam usprawniło funkcjonowanie. Dziś żyjemy w odosobnieniu. Nie mamy kontaktów ani ze znajomymi ani z rodziną. Ze względu na chorobę syna, przez cały okres małżeński, a jest to już 37 lat, nie byliśmy nigdy na wczasach. Nie świętowaliśmy Nowego Roku na zabawie sylwestrowej. Nie uczestniczyliśmy w żadnych ważnych uroczystościach rodzinnych. Całe nasze życie podporządkowaliśmy dziecku. Tak musi być i na takie życie godzimy się sprawując całodobowo opiekę nad naszym synem już tyle lat. Ta riksza, to dla nas szansa na kontakt z otoczeniem. Bez Państwa pomocy, biorąc pod uwagę nasze miesięczne obciążenia finansowe, zakup rikszy nie będzie nigdy możliwy. Miesięczne wydatki pochłaniają znaczną część naszych dochodów pozostawiając niewiele na życie.

Tak pokrótce wygląda i wyglądać nadal będzie obraz naszego rodzicielstwa, które nieprzerwanie trwa od 35 lat.

Jeżeli pomoc naszej rodzinie nie będzie dla Ciebie zbyt dużym obciążeniem prosimy – wesprzyj nas. Podaruj nam odrobinę szczęścia.

KRS: 0000207472

CEL SZCZEGÓŁOWY: Mariusz-Szewczyk-C680195

Bądź na bieżąco

Chcesz być na bieżąco? Chcesz być na bieżąco?